wtorek, 10 lipca 2012

Panie Waldku, Pan się nie boi....


Kurek, Możdżonek, Winiarski, Nowakowski, Bartman - kto jest największą gwiazdą polskiej reprezentacji siatkarskiej? - Andrea Anastasi - odpowiada ostatni z wymienionych zawodników. - Naszym liderem jest trener, myślę, że cały zespół może się pod tym podpisać. To on wskazał nam drogę, pomieszał w głowach, wpoił mentalność zwycięzców.

Nie lubię i nie chce porównywać siatkówki i piłki nożnej, ale słowa Zbigniewa Bartmana mówią w zasadzie wszystko. Taki właśnie powinien być trener. 

Czasem mam wrażenie, że posada selekcjonera to trzecia, zaraz po Prezydencie i Premierze najważniejsza fucha w naszym kraju. 
Waldemar Fornalik to dla mnie taki swój chłop, „człowiek z ludu”. Jego największym sukcesem jako piłkarza było mistrzostwo Polski z Ruchem Chorzów w 1989 r. u boku m.in. Krzysztofa Warzychy. Jego największym osiągnięciem jako trenera… no właśnie – nie chce napisać, że tytuł wicemistrza Polski, bo liczę, że TO COŚ dopiero nadejdzie. Fornalik nie jest typem człowieka „skazanego na sukces” i to może być właśnie jego jeden z głównych atutów. Na wstępie zadeklarował, że nie będzie w kadrze rewolucji i że nie zamknie drogi do reprezentacji żadnemu zawodnikowi. Czy były to słowa lekko pod publikę? Myśle, że tak, bowiem od dłuższego już czasu w kontekście kadry coraz częściej przewijają się nazwiska: Żewłakow i Boruc. Oczywiście jest to tylko głos ludu, ale czy przed tą długą drogą nie warto zyskać sobie jego przychylności?
Waldemar Fornalik jest człowiekiem o niezwykle spokojnym usposobieniu, kulturalnym i spokojnym. Myślę, że będzie przeciwieństwem poprzedniego trenera, przez co być może zyska szacunek swoich podopiecznych. Antoni Piechniczek twierdzi, że jest to trener, który nie będzie chodził dwa kroki przed drużyną, ale w równej linii albo pół kroku za. Taki partnerski układ preferował m.in. były trener reprezentacji piłkarzy ręcznych Bogdan Wenta. Opłaciło się?

Mistrzostwa Europy dopiero co się zakończyły i przeszły do historii, a w Polsce już zaczyna się powolne pompowanie kolejnego balonika. Mam nadzieje, że Fornalik to chłop z krwi i kości i ten przysłowiowy balon nie pęknie za szybko. Choć równie dobrze już w grudniu może się okazać, że nie jedziemy do Brazylii.
Ciężko być optymistą. Za każdym z wyborem nowego selekcjonera rodziły się wielkie oczekiwania, wielkie nadzieje i zawsze kończyło się… tak jak zawsze. Tym „the special one” miał być Janas, potem Beenhakker, i wreszcie Smuda, który postawił i pozostawił poprzeczkę zawieszoną niezwykle nisko. Aż chce się powiedzieć w rytm znanej piosenki: Panie Waldku Pan się nie boi, już bardziej nic się nie spierdoli.

Czas pokaże czy Waldemar Fornalik to był dobry wybór, tylko że cierpliwość kibiców jest już na wyczerpaniu…



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz