Kurek, Możdżonek, Winiarski,
Nowakowski, Bartman - kto jest największą gwiazdą polskiej reprezentacji
siatkarskiej? - Andrea Anastasi - odpowiada ostatni z wymienionych zawodników. -
Naszym liderem jest trener, myślę, że cały zespół może się pod tym podpisać. To
on wskazał nam drogę, pomieszał w głowach, wpoił mentalność zwycięzców.
Nie
lubię i nie chce porównywać siatkówki i piłki nożnej, ale słowa Zbigniewa
Bartmana mówią w zasadzie wszystko. Taki właśnie powinien być trener.
Czasem
mam wrażenie, że posada selekcjonera to trzecia, zaraz po Prezydencie i
Premierze najważniejsza fucha w naszym kraju.
Waldemar Fornalik to dla mnie taki
swój chłop, „człowiek z ludu”. Jego największym sukcesem jako piłkarza było
mistrzostwo Polski z Ruchem Chorzów w 1989 r. u boku m.in. Krzysztofa Warzychy.
Jego największym osiągnięciem jako trenera… no właśnie – nie chce napisać, że
tytuł wicemistrza Polski, bo liczę, że TO COŚ dopiero nadejdzie. Fornalik nie
jest typem człowieka „skazanego na sukces” i to może być właśnie jego jeden z
głównych atutów. Na wstępie zadeklarował, że nie będzie w kadrze
rewolucji i że nie zamknie drogi do reprezentacji żadnemu zawodnikowi. Czy były
to słowa lekko pod publikę? Myśle, że tak, bowiem od dłuższego już czasu w kontekście kadry coraz częściej przewijają się nazwiska: Żewłakow i Boruc. Oczywiście jest to tylko głos ludu, ale czy przed tą długą drogą nie warto zyskać sobie jego przychylności?
Waldemar Fornalik jest człowiekiem o
niezwykle spokojnym usposobieniu, kulturalnym i spokojnym. Myślę, że będzie przeciwieństwem
poprzedniego trenera, przez co być może zyska szacunek swoich podopiecznych.
twierdzi, że jest to trener, który nie będzie chodził dwa kroki przed drużyną,
ale w równej linii albo pół kroku za. Taki partnerski układ preferował m.in. były trener reprezentacji piłkarzy ręcznych Bogdan Wenta. Opłaciło się?
Mistrzostwa Europy dopiero co się zakończyły
i przeszły do historii, a w Polsce już zaczyna się powolne pompowanie kolejnego
balonika. Mam nadzieje, że Fornalik to chłop z krwi i kości i ten przysłowiowy
balon nie pęknie za szybko. Choć równie dobrze już w grudniu może się okazać, że
nie jedziemy do Brazylii.
Ciężko być optymistą. Za każdym z wyborem nowego selekcjonera rodziły się wielkie oczekiwania, wielkie nadzieje i zawsze kończyło
się… tak jak zawsze. Tym „the
special one” miał być Janas, potem Beenhakker,
i wreszcie Smuda, który postawił i pozostawił poprzeczkę zawieszoną niezwykle nisko.
Aż chce się powiedzieć w rytm znanej piosenki: Panie Waldku Pan się nie
boi, już bardziej nic się nie spierdoli.
Czas pokaże czy Waldemar Fornalik to był dobry wybór,
tylko że cierpliwość kibiców jest już na wyczerpaniu…

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz