czwartek, 21 marca 2013

Zwycięstwo biorę w ciemno




Ten mecz może być wyjątkowy pod wieloma względami:
Może zapomną zamknąć dach i napada pół metra śniegu, powstaną dziesiątki memów internetowych i ktoś zostanie nowym bohaterem narodowym?
Może wygłodniali wąsacze na trybunach napełnią swoje brzuchy „Przysmakiem Kibica” (podobno nowość) serwowanym w luksusowych kartonowych pudełkach i ze zdwojoną mocą porwą się do obłędnego dopingu?

Spójrzmy realnie i na poważnie.
Ukraińcy grają „mecz o wszystko”. Świetnie znamy ten slogan. Jest on bliski naszym sercom przy każdych eliminacjach. Tym razem to nasi wschodni sąsiedzi mają ten problem. A my jednego możemy być pewni. Tego meczu nie odpuszczą. To zespół nieobliczalny. W ciągu miesiąca potrafią zremisować na Wembley, żeby potem wywieźć marne 0:0 z Kiszyniowa.
Mam lekkie obawy, że ten mecz może wyglądać podobnie jak ten z Grecją na Euro 2012. Niby grali a ledwie zremisowali. Wielkie ciśnienie i jeszcze większa kupa. Dwa ostatnie mecze towarzyskie naszej kadry były totalną klapą: z Urugwajem - dno, z Irlandią - nieporozumienie. Nie wydaje mi się żeby Fornalik wymyślił jakąś nowinkę taktyczną od tamtych spotkań, wręcz przeciwnie. W piątek prawdopodobnie będzie liczyła się dyspozycja dnia, trochę szczęścia i być może pojedyncze błędy przeciwnika. Po cichu liczę, że pokaże coś „aferzysta Lwowski” Radosław Majewski ps. Obolon, który został odgrzebany przez selekcjonera niczym lizak z piaskownicy przez przedszkolaka. O tym, że chłopak obdarzony jest konkretnym uderzeniem z dystansu wiemy od dawna. Filmiki z Youtube nie kłamią. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można przypuszczać, że jemu akurat będzie się chciało grać. Po dobrym spotkaniu na pewno będzie miał szansę zaistnieć w kadrze na dłużej.
Tak naprawdę nie wiem i nie chce wiedzieć w jakiej obecnie formie jest nasz zespół. Chce się zaskoczyć. Cholernie żałuje, że tego meczu nie gramy we wtorek, tylko w piątek. Liczyłbym na to, iż Lewandowski przełamie swą reprezentacyjną niemoc, i po ewentualnym hattricku z San Marino (notabene moim pobożnym życzeniu), ukąsi i pogrąży w kolejnym spotkaniu Ukraińców. Nie jest to jedyny mankament kalendarza tych rozgrywek. Wystarczy spojrzeć na nasze dwa ostatnie wyjazdowe mecze. Kto to układał, albo pod wpływem czego?
Wracając do sedna. Swoją drogą, od jakiegoś czasu czuć presję jaką wywiera się na Roberta. Czy to, że jest liderem strzelców w Bundeslidze zobowiązuje go do skuteczności w reprezentacji kraju? Teoretycznie tak. Ale... w takim razie kim jest Krzysztof Warzycha który w kadrze trafił 9 razy a grał 50 spotkań? Kim jest w Atenach? Wystarczy spytać na ulicy każdego przechodnia. Żywą legendą Koniczynek. 
Wszystko się zgadza, ale do kurwy nędzy kto ma strzelać gole w tym 38 milionowym kraju jak nie Lewy. Tym razem do meczu podchodzę bez napinki i powiem coś co jest całkowicie bez sensu. Zwycięstwo biorę w ciemno. Dokładnie tak. Tak jak 6 miejsce Piotra „Hehe” Żyły na mamucie w Planicy. Nie bez kozery umieściłem jego facjatę w tym poście. Ten pozytywny skoczek, ulubieniec dziennikarzy po zwycięstwie w Oslo powiedział: „Po prostu wygrałem, nie mam co powiedzieć”. Życzę naszym piłkarzom takiej oszczędności w swoich wypowiedziach po meczu z Ukrainą. Po prostu to wygrajcie a potem idźcie na browar. Tylko zabierzcie Majewskiego i Boruca. 
A jeśli super trio z BVB zawiedzie to niech wraca do Dortmundu tym samym Oplem, który reklamują.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz