 |
| Źródło: Juliusz Kulesza „Podziemny futbol 1939-1944 |
Dziś o piłce nożnej trochę z innej beczki. Nie będzie postu o Zdzisławie Kręcinie, ani Lechu Poznań, który pokonał wicemistrza Kazachstanu. Będzie
o czasach w których ludzie gotowi byli oddać życie za futbol. W przenośni i dosłownie.
Mecze piłki nożnej, sprawnie zorganizowana
liga, kibice na stadionach – to wszystko
w okupowanej stolicy. Brzmi absurdalnie, ale tylko na pozór.
W moje ręce trafiła ciekawa
książka pana Juliusza Kuleszy „Podziemny futbol 1939-1944”. Autor urodził się w
roku 1928 r., w czasie wojny był nie tylko piłkarskim juniorem AKS Żoliborz,
ale również jako żołnierz AK uczestniczył w Powstaniu Warszawskim i został
odznaczony Krzyżem Walecznych. Czy ktoś inny mógłby o tamtych czasach
opowiedzieć lepiej? Myślę że nie. Utrata suwerenności i okupacja hitlerowska
miały głębokie konsekwencje również w dziedzinie sportu. Zakazano jakiejkolwiek
zorganizowanej działalności służącej podnoszeniu tężyzny fizycznej. Konsekwencje
za brak subordynacji – wiadome. A jednak w roku 1942 ruszyły rozgrywki o
mistrzostwo Warszawy…
Ich organizacja w sposób zakonspirowany była niezwykle trudna – pisze autor książki. Z rejestracją zgłoszonych drużyn oraz ustaleniem terminarza rozgrywek
i obsady sędziowskiej działacze WOZPN (Warszawski Okręgowy Związek Piłki Nożnej)
poradzili sobie bez większych problemów, główna trudność dotyczyła natomiast
sprawy tak podstawowej, jak informacja o miejscu i czasie rozgrywanych meczów.
Dzisiaj dowiadujemy się o imprezach sportowych z prasy, radia i telewizji, nie mówiąc
o afiszach ulicznych, ale wówczas te źródła informacji nie wchodziły w rachubę.
Zainteresowane drużyny, o
terminie i miejscu spotkania dowiadywały się przy pomocy, informacji zapisanych
na kartkach, które następnie przekazywane były z rąk do rąk. Coś w rodzaju
grypsu. Z kolei kibice o meczach swoich
zespołów informowani byli tzw. pocztą pantoflową, która jednak wiązała się z
ryzykiem wpadki (konfidenci). Pomimo tego na meczach zdarzało się nawet kilka
tysięcy widzów.
W dzisiejszej terminologii
futbolowej funkcjonuje pojęcie: mecz
podwyższonego ryzyka. Czym były zatem mecze w czasie okupacji ? O tym dalej
pisze Pan Juliusz Kulesza:
Tak piłkarze, jak i kibice, narażeni byli na uliczne obławy, potoczne „łapanki”,
będące zmorą codziennego życia okupowanej Warszawy. Odnotowano wiele przypadków
pojawienia się podczas meczu ciężarówek policji niemieckiej, do których
upychano otoczonych przez kordon żandarmerii ludzi. Na ogół rozstawione poza
boiskiem „czujki” alarmowały o zbliżaniu się Niemców i widzowie oraz zawodnicy
rozbiegali się, ci drudzy - często umykając w strojach piłkarskich. Tak było na
meczu mokotowskiego Wiru z drużyną Mirkowa w Konstancinie, gdzie Niemcy
zastrzelili kilku miejscowych kibiców.
Niespodziewane „łapanki” często przeprowadzał okupant na dworcach
kolejowych. W dziejach Polonii najbardziej dramatyczne wydarzenie, z tym
związane miało miejsce w październiku 1943 roku, gdy czarne koszule wybierały
się do podwarszawskiego Milanówka na mecz z tamtejszym Jedwabnikiem. Pochwycono
wówczas sędziego Bronisława Romanowskiego, oraz pięciu piłkarzy: Gromelskiego,
Dzierzbickiego, Matusika, Miazka, Michałowskiego. Dwóch pierwszych później
zwolniono – oraz Romanowskiego, natomiast Dzierzbicki, Gromelski i Matusik
zostali wywiezieni do obozu koncentracyjnego Auschwitz, skąd dwaj pierwsi już
nie wyszli.
Pozostali „poloniści” zebrali się po łapance powtórnie i pojechali do
Milanówka późniejszym pociągiem, a dzięki temu, że w zamieszaniu S. Maszner
zdołał Niemcom wykraść walizkę z zarekwirowanym uprzednio sprzętem piłkarskim,
mecz odbył się, choć drużynę gości musiało uzupełnić kilku miejscowych graczy.
Cała książka choć, krótka jest
godna polecenia. Jest w niej sporo informacji dosyć szczegółowych, dzisiaj może
mniej przydatnych, ale ciekawych z punktu widzenia piłki nożnej, w czasach
niezwykle trudnych.
Będę szczęśliwy, jeśli Czytelnik dowie się z tych kilkudziesięciu stron
druku czegoś interesującego. I nie chodzi tylko o to, które miejsce w danym
sezonie zajęła Korona, Polonia czy Marymont, lecz o sprawy bardziej ogólne.
Przykładowo-tego, że kiedyś grano pięcioma napastnikami, a dziś przy dwóch
atakujących mówi się ze drużyna gra ofensywnie. Również tego, że bramkarze
utraty gola nigdy nie tłumaczyli tym, że mieli „pod słonce”, bowiem nosili
wtedy czapki z długimi daszkami….
Piłkarze Polonii zdobyli tytuł konspiracyjnego Mistrza Warszawy w latach 1942 i 1943.
Rok 1946 przeszedł do legendy „Czarnych koszul”. Poloniści
niespodziewanie zdobyli pierwszy dla Warszawy tytuł Mistrza Polski.
Tytuł ten przeszedł do historii jako „mistrzostwo na gruzach Stolicy”.
W poście posłużyłem się fragmentami książki: „Podziemny
Futbol 1939-1944”.Autor: Juliusz Kulesza. Warszawa, maj 2012.